środa, 28 marca 2012

(629). czyli dzień zły.

na szczęście dzień to już wczorajszy.


najpierw budzik nie dzwonił choć powinien. zadzwonił raz, wyłączyłem jak zawsze w drzemkę i potem nie zadzwonił już nigdy :( i obudziłem się o 8 z kawałkiem mając na 9 do sądu na praktyki. (a dojazd doń zajmuje mi 20 minut). a tu trzeba się na bóstwo zrobić, a kawę wypić, a zjeść choć jogurt i na przystanek dofrunąć. i gdy tak sobie frunąłem, to autobus mi oczywiście z niego odjechał (tym razem nie spóźnił się tak jak zawsze niestety). kolejny zjawił po 10 minutach, i o owe 10 minut spóźniony dotarłem.
dalej.
na praktykach modyfikowaliśmy sobie ich harmonogram, coby maj odciążyć (z racji wtedy odbywającego się kolokwium) i zaplanowaliśmy praktyki na poniedziałek. wszystko mi super pasowało, sprawdziłem w kalendarzu, z niczym nie koliduje. w domu analizowałem wszystko jeszcze raz i okazało się, że jest to jedyny poniedziałek w tym semestrze, w który się musiałem pojawić w instytucie i płodzić notatki z wykładu, coby potem grupowo móc się nimi powymieniać. i nic. i dupa. i nie mogę. inne poniedziałki też mi średnio pasowały, a te które pasowały, a na które próbowałem się zamienić z innymi, to innym nie pasowało. masakra. dopiero za 5 razem, uproszona koleżanka się zgodziła. uff.
dalej.
zaplanowałem sobie, że w domu obrobię się z zaległych pism do kancelarii, przesłałem sobie napoczęte wersje mejlem i nad papierami siedząc sobie i po nich maziając, miałem je dokończyć. wracam do domu, odpalam edytor tekstów, sięgam do torby po teczuszkę z papierzyskami, a tam jest owszem teczuszka, ale nie ta co powinna być wzięta. ma radość granic wprost nie znała.



ale cobym nie tylko narzekał. wczorajszy dzień byłby beznadziejnie nieudany gdyby nie informacja od Lakmusowego o tym iż jednak nie zatraciłem zdolności pedagogicznych i nasze ostatnie spotkanie przyniosło pozytywne skutki i zdał ów egzamin, na który miałem przyjemność go pytać.

[...]

3 komentarze:

  1. czyli dzień w typie "potnę się żyletką, tylko żeby była tępa"
    jeśli chodzi o muzykę Max , to zbliża się Wielkanoc, a nie Boże Narodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. We wtorek się okaże, czy i mnie tak zmotywowaleś do nauki, panie mgr :P

    OdpowiedzUsuń
  3. 20 minut na dojazd? tylko? skandal! ja jadę około godziny do jednej z moich prac!!! :>

    OdpowiedzUsuń