niedziela, 11 marca 2012

(621). czyli maraton towarzyski.

puff.


w sumie półtora dnia, 5 spotkań. jestem zmęczony, choć może i poniekąd zadowolony także.
w piątek - Była, to już w sumie napomykałem. wczoraj z rana Lakmusowy, potem jo., a na deser McQueen. dzięki czemu wychodząc z domu o 10 rano, wróciłem do niego po 20. dziś pół dnia na domknięcie spotkaniowego łikendu - Chemik.
chciałbym zatem zapytać, gdzie się podział mój łikend? kiedy odpocznę, posnuję się bez celu w powyciąganym dresiku etc etc? no kiedy? za tydzień raczej też nie, gdyż zmierzam na Koniec Świata. 
ehhhh za prędko ten czas płynie...




niech już nadejdzie maj!

[...]

3 komentarze:

  1. Maraton taki, że paść można totalnie. Teraz by Ci się jakiś weekend od weekendu przydał najbardziej. Może akurat tydzień będziesz mieć luźniejszy to odpoczniesz w między czasie ;)
    I tak, tak! Niech już będzie maj!

    OdpowiedzUsuń
  2. heh... mnie zjadło lenistwo, więc tylko jedno spotkanie miałem, zatem nie martw się, odpocząłem za nas dwóch!!! :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Narzekasz i narzekasz, ale cały czas byłeś och i ach, zadowolony, że taki rozchwytywany, że masz zajęcie, że z ludźmi przebywasz... Chociaż rzeczywiście pod koniec ilość ludzi w knajpach zaczęła Cię przerażać :P

    OdpowiedzUsuń