poniedziałek, 16 kwietnia 2012

(636). czyli nic trudnego.

przespać się z kimś.


każdemu się zdarza (no może nie tym, którzy znajdują od razu miłość od pierwszego wejrzenia i na całe życie. takim to tylko zazdrościć!). ot pojawia się odpowiedni znajomy, pojawiają się odpowiednie okoliczności i chęci i w łóżku człowiek ląduje. w celu stricte stosunkowym lub tylko w połowie.
następnego poranka, czasem też przez kilka kolejnych dni prowadzi się różne rozważania głębokie 'co by to było gdyby'. bo przecież było tak fajnie, tak blisko, czule, ciepło. w końcu. trafiło się na to czego ostatnio brakowało. to nic że z definicji wiemy, że to tylko na chwile, że takie są założenia i że następnego dnia powinniśmy się zachowywać jak gdyby nigdy nic. czasem mózg nie chce wygrać z pewnym innym organem (i bynajmniej nie chodzi o penisa) i prowadzone są na kanwie ów czułości zaliczanych do koleżeńskich usług analizy zmierzające w stronę, w którą zmierzać nie powinny.
za którymś razem na szczęście nie ma już to miejsca, gdyż zasady gry wchodzą w krew.
zdarzało się mi, zdarzało się moim znajomym i pewnie zdarzać wciąż czasem będzie. (jacyż to my zepsuci i rozpuszczeni!) ot życie. ważne by potem nie rozmyślać. ja już potrafię od dłuższego czasu. w sumie jestem całkiem dumny z siebie, może nie powinienem. czort jeden raczy wiedzieć.




ostatnio pewien mój znajomy jednakowoż popadł w owe dziwne rozmyślania, z których raczył mi się pozwierzać. porozwiewałem jego chmurki nieco, jednak zadał mi pytanie jak to bywało właśnie w moim przypadku, przy okazji korzystania instytucji friend with benefits. a że pytał dość szczegółowo, to i padło pytanie jak to było przy okazji  moich kontaktów z nim (choć te jednak miały w swym założeniu cel raczej poważniejszy niż przelotny). czasem pewnych pytań nie powinno się zadawać, tym bardziej gdy pewne rozmyślania wciąż chodzą po głowie mi, a jeśli chodzą i jemu (o czym z pewnych źródeł wiem), tym lepiej unikać tematu. dość szybko rakiem zaczął się wycofywać, jednak karty, które odkrył, odkrytymi już pozostaną. moje niektóre w sumie też. ale to i tak do niczego nigdy nie doprowadzi. chociaż kto wie. za rok może dwa.

[...]

6 komentarzy:

  1. Ech ta ciotodrama... :D

    pozdrawiam po przerwie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jednak nie każdemu się zdarza - tak więc pozazdrościć... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładna Ci ta notka wyszła :]
    I tak jak alexanderson napisał, nie każdemu się zdarza. Choć nie wiem czy to dobrze czy to źle, czy to brak okazji czy jej niewykorzystywanie, czy wybór czy jego brak, czy od człowieka to zależy czy jednak też nie.
    A myślenie 'po', a raczej jego brak, jak najbardziej dobre.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. ja Cie jednak muszę powypytywać o szczegóły :)

    super post! gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  5. i choć zdarza się każdemu to nie wiem czy jest to powód do dumy i zachwytu... to tylko potwierdza regułę, że my geje musimy zapchać co jakiś czas jakąś dziurę i najlepiej zapomnieć wszak daje nam to przyzwolenie na kolejną chwilę zapomnienia... i tak w kółko do czasu, aż kutas odmówi posłuszeństwa i staniemy się nikomu niepotrzebnym wrakiem człowieka z "bogatą" walizką analnych wspomnień
    ech

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie się nie zdarza, bo mnie takie zachowania bulwersują. Jak można być w stanie się z kimś kochać a nie być w stanie szczerze porozmawiać? No ja pier@0#6. Przepraszam, ale "bulwers" jest autentyczny

    OdpowiedzUsuń