sobota, 14 kwietnia 2012

(635). czyli na błonia marsz!

w końcu, wreszcie i nareszcie!


umówiłem się dziś na śniadanie późne z Chemikiem Młodym. to w sumie najmniej istotna wiadomość dnia dzisiejszego, bo nie wiele wnosząca. ot odbyło się spotkanie. nic nie wnoszące dziś, wczoraj, ani też jutro. jedyne co to się miło rozmawia, więc sobie porozmawialiśmy. no i coś zjedliśmy.
najważniejsze i najprzyjemniejsze wydarzyło się przed spotkaniem ów. wybrałem się na nie ponad półtorej godziny wcześniej tylko po to by obkrążyć z nogi na nogę błonia (zwane 'tym mega dużym trawnikiem' przez kerama). wietrzyk wiosenny lekko wiał (chciało by się dopisać że rozwiewał mi misternie ułożoną fryzurę, ale to akurat lekko z prawdą by się mijało), kwitnące dzikie śliwki pachniały, w uszach grało
samotne spacery są najlepsze pod słońcem właśnie dlatego, że są samotne i nikt nie psuje i nie mąci w nich spokoju i ciszy niepotrzebnymi słowami. sam spacer jest najdoskonalszym celem samym w sobie.
45 minut i zapasy wewnętrznej harmonii i spokoju zostały na najbliższy tydzień odbudowane. 



a jutro może jakieś zaległości by się nadrobiło. hmm....

[...]

1 komentarz:

  1. Żeby Ci przypadkiem jakoś smutno nie było to komentarz zostawię. O! :p
    Ja się na samotne spacery jakoś nigdy wybrać nie potrafię. Za mało mi się chce, a chyba też od razu zbyt smutno by mi się jakoś przy okazji zrobiło. Choć może nie i wreszcie spróbować trzeba by było. Tylko niech pogoda się ku temu jakaś lepsza zrobi!

    OdpowiedzUsuń