sobota, 6 listopada 2010

(199). czyli parapetowo.

w dodatku u mnie.
to takie przerażające. ci goście wszyscy, ci moi, ci od jo., a najbardziej ci od Słoneczka. zlezie się tego - to nawet miło, ale potem sobie pójdą - to jest najgorsze chyba. albo jeszcze gorsze jest to że po nich ślady będzie trzeba potem uprzątać. ślady po 30paru osobach. ale już może nie będę narzekał, bo się okaże żem niegościnny, a to się mija z prawdą. 
w każdym razie - przygotowawszy odpowiednią ilość sałatek, kanapek i innych cudów, kupiwszy 10 toreb rzeczy różnych, koniecznie potrzebnych - z niecierpliwością gości oczekujemy.


i ojj, coś mi się nie chce pisać. to jakiś filmik umieszczę :D.



[...]

9 komentarzy:

  1. czemu nie zostałem zaproszony na parapetówkę??? ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. to udanej zabawy (zgaduję, że McQueen też Cię nawiedzi)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh, yeah. W końcu nie napisałeś nic o mnie :D A co do gościnności, to muszę powiedzieć, że zagłaskiwanie na śmierć gości idzie Ci dobrze, więc o tę kwestię bać się nie musisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Udanej imprezy... i parapetów nie połamcie ;) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawe czy i dla nas miejsce przygotowałeś, nas tutejszych :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @sansi: chwil kilka przed Twym marudnym komentarzem tu, na fb odmówiłeś pojawienia się. zdecyduj się zatem :P

    @avangardo: i owszem nawiedził. ;]

    @pmq: czy już mówiłem, że nie lubię i nie wiem czy się sprawdzam w roli gospodarza dla wielu aż osób?

    @sux: udała się nawet :D

    @tahoe: parapety całe, nikt nic złego na nich nie wyczyniał :D

    @nemst: ależ oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  7. ale nie mówiłeś, że to parapetówka draniu!!! ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. nadrobimy. spokojna głowa :D

    OdpowiedzUsuń