wtorek, 9 lutego 2010

62. czyli czas mija.

mijam ja?

















[anna maria jopek: nagle]




przekopując się dziś przez stos wyborczych - tym razem najstarsza jest z okolic przedbożonarodzeniowych - oprócz arcyciekawych artykułów o komisjach, hazardach, aferach, haiti... natrafiłem na swój kalendarz z ubiegłego roku. kartkując go pobieżnie doszedłem do jakże zaskakującego wniosku, że czas mija strasznie szybko. (odkrywcze).


tak oto popołudnie, 9. lutego, stało się przypadkiem porą minipodsumowania. nawet bardzo mini, bo chyba nie mam za bardzo ochoty grzebać w tym co się wydarzyć zdążyło, tym bardziej, że dostrzegam kilka analogii do tego co się dzieje i teraz. zanim wyjdzie na jaw co się działo, gdy jeszcze nie pisałem - wnioski, albo wniosek: pjotruś pan przez miniony rok nie nauczył się niczego na własnych błędach, albo prawie niczego, gdyż wciąż je popełnia, mimo że wydaje mu się, że tego już nie robi. whatever.


dwie głębsze relacje, z których nic w końcu nie wyszło (w tym jedna tocząca się w tym samym okresie, co ta obecna z Wiosennym, na którym można chyba postawić jednak już krzyżyk. jak macie ochotę rzućcie mu po kamyczku); przewijający się jak bumerang w układzie zima-lato-zima Pan Bezpłciowy (tylko czekać, aż i teraz się pojawi); i kilka relacji, które na szczęście daje się utrzymywać na w miarę sensownym poziomie (bo nie wiem czemu, odczuwam potrzebę posiadania gej-tylko-kolegów/przyjaciół i uważam tego typu relacje za niemal konieczne i ważne); Ex po roku od porzucenia po raz ostatni i ostateczny zaczął się do mnie odzywać (choć teraz chyba już nie będzie chciał. trochę szkoda, ale co ja mogę);


wymyśliłem sobie i nowe studia, które miały być antidotum na nużące mnie wtedy i przynoszące same nieszczęścia prawo (w sumie odskocznia teraz mi się przydaje); przypadkowo wybrane seminarium może jednak świadczyć o spadku mej miłości do tego kierunku; różne mądre plany z nim związane póki co zawisły na kołku, bo nie chce mi się nic pisać do publikacji. czort. w sumie mógłbym wiecznie studiować, by wreszcie odkryć ten 'idealny kierunek' ;)


także oczywiście czytałem, oglądałem, słuchałem, spotykałem się, pisałem, szukałem i znajdowałem inspiracje. 





wniosek jaki nasuwa mi się jednak jeszcze (co oznacza, że mimo wszystko wciąż funkcja myślenia jako-tako u mnie działa): nie łączyć studiów z miłością, czyli póki co się lepiej chyba nie zakochiwać, nie zadurzać, nie nic, bo to się zawsze kończy w ten sam sposób, czyli źle.





... i klika innych spraw, o których nie pamiętam. lub udaję, że nie pamiętam.






coby za głęboko nie było, czas wracać do lektur; na deser dostały 'duże formaty' i 'wysokie obcasy'. potem farma. i może coś na obiad trzeba by sobie zrobić...













to tak kontynuując anio-de. wątek.



(...)

4 komentarze:

  1. hmm, a może z Wiosennym to jeszcze nie taki koniec, co? czy już jednak tak? heh... tak czy siak, masz przewagę nade mną, singlem możesz pobyć a ja już powinienem rodzinę zakładać patrząc na wiek :P - to tak na pocieszenie, marne, bo marne, ale zawsze:D
    a teraz idę Ani posłuchać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba koniec. nie mam cierpliwości. nie mam chyba też ochoty. (a los bywa wredny, więc nic na 100%).
    już nie przesadzaj z tym swoim wiekiem ;p miłość jak sraczka :P
    i jak już posłuchałeś i się nudzisz, to... a dowiesz się więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo anka po raz drugi :)
    a miłości z nauką nie powinno się łączyć - też źle zawsze na tym wychodziłem dlatego od dłuższego czasu poznając moich kolejnych ex-ow i obecnego partnera wybierałem czas błogiej sielanki, która pomagała w gejowskich łowach :D

    OdpowiedzUsuń
  4. i póki co dziś już ani nie będzie, bo na żaden teledysk się nie mogę zdecydować.
    ja mam tego pecha, że jak mam ową błogą sielankę, to nikogo interesującego w zasięgu wzroku, a jak tylko jest styczeń albo maj, to się zawsze jakaś zaraza przyplątuje. sesja się kończy i owe cholerstwo też znika :D

    OdpowiedzUsuń