poniedziałek, 15 lutego 2010

65. czyli post scriptum.

co wcale nie oznacza, że cokolwiek kończę.

















[rihanna: rude boy]




ledwo człowiek postanowi pewien rozdział zamknąć w życiu, ledwo wyczyści pamięć swą, wyedytuje nazwy kontaktów w telefonie, gg, etc. przeszłość postanawia się odezwać.


lubię czytać czyjeś tłumaczenia - czasem, lubię. ale lubię tylko, gdy mam  na to ochotę. nie wiem czy mam/miałem teraz. w każdym razie chyba rozpocznie się drugi sezon burzliwej niczym moda na sukces, poprawnej niczym klan, mrożącej krew w żyłach niczym w-11 i gorącej niczym opowiastka centkiewiczów 'anaruk - chłopiec z grenlandii' (pamiętacie z podstawówki :P) przygód wiosennych pjotrusia pana. Wiosenny @ wysmarował, korząc się i tłumacząc - brzmiał nawet przekonująco, acz me jedyne wrażenia po lekturze można zmieścić w westchnieniu: 'o kurwa', gdyż ktoś znowu zburzył mój świeżoodnaleziony spokój. co gorsza chyba pozwolę sobie na dalsze w nim mieszanie. a przynajmniej na jeszcze jedno z nim spotkanie. bo niestety - albo jak się może okaże stety - jakoś go lubię. a może każdemu się należy druga szansa, nowa karteczka do zapisania. ale całej ryzy na pewno mu nie dam ;).













chyba jednak niczego się nie nauczyłem.

czas pokaże.



(...)

3 komentarze:

  1. no, no, zwrot akcji ;) swoją drogą to musiał się dobrze tłumaczyć, skoro dajesz mu kolejną szansę ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. z tą drugą szansą to jest różnie... być może wyolbrzymiam problem u mnie druga szansa nigdy nie kończyła się pozytywnym wynikiem... choć powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @sansi: ten zwrot nawet i mnie zaskoczył, bo stworzenie było skreślone. ale widać nie mam nic lepszego do roboty :P

    @eaR: u mnie czasem i druga i trzecia się dobrze nie kończyły. ale w tym wypadku może trzeba to potraktować jako szansę numer 1 i 1/2 ;)

    OdpowiedzUsuń