wtorek, 30 marca 2010

78. czyli ludzie.

to najbardziej wkurzający gatunek.




[lily allen: fuck you]

pomijając cuda-wianki wyczyniane przez mego Ex, który nie spotka się ze mną na kawę, gdyż to niemal zdrada, a boi się powiedzieć swemu demonicznemu Obecnemu, a nie chce żyć w sieci kłamstw nie mówiąc mu. wtf. pomijając iż ni z gruszki ni z pietruszki odezwał się Bezpłciowy. ludzie mnie wkurzają.

wychodzę sobie z domu o 8, robotnicy zaczynali stawiać rusztowanie. wracam - 14, rusztowanie postawili i siedzą sobie w bramie. czas pracy - 6h (z przerwą na kawę pewnie), czas pracy faktycznej - 30min. a potem będą narzekać jak im źle. ale nich sobie siedzą w tej bramie. w końcu przecież pracują patrząc na swe dzieło. 

ci, z którymi nie chce mi się spotykać, piszą do mnie 'kiedy kiedy', ci z którymi dawno się nie widziałem - nadal nie mają czasu. i jak tu żyć w jakiejkolwiek równowadze. odmówisz tym pierwszym, to się obrażają.


dziś dzień off od wszelkich real'nych znajomych. nie mogą nie zrozumieć.

(...)

piątek, 26 marca 2010

77. czyli wiosny ciąg dalszy :D.

i niech trwa ona sobie jak najdłużej.



[ania dąbrowska: across 110th street]

a skoro wiosna czas się uaktywnić. fizycznie. byłem penetracyjnie na błoniach; już wiem że całe 5 minut będę musiał iść pomiędzy ludźmi w dresiku by się na nie dostać. mam nadzieję, że po zmroku nikt nie zwróci na mą chudą osobę specjalnej uwagi. wg planu dziś wieczorową porą, kiedy cały krk będzie baunsował i randkował ja nibyż będę biegał wokół zielonej łąki, wśród ludzi, na szczęście też tych biegających, pedałujących i rolkujących. i oby mnie to poważnie wciągnęło. 
ale zanim to wszytko, czas na zdrowy, pożywny etc etc obiad w ikea. połączony ze spędzeniem 10godzin na dziale z zabawkami ;)


z radością nieskrywaną też urwę głowę temu, co wycofał nową cd anii de. ze sklepów...
i wiem, że poprzedniej notki nie dało się skomentować.

(...)

poniedziałek, 22 marca 2010

75. czyli wiosna.

nic ując, nic odjąć.



[ania dąbrowska: wiosna]

powtórzmy jeszcze raz: WIOSNA. i oby tym razem już na stałe.
wiosnę pedały wylegają na planty. wiosną pedały siedzą w kawiarnianych ogródkach. wiosną pedały lanszą się vel lansują w odpowiednich kawiarniach. wiosną pedały...
wszystko święta prawda. dodać tylko należy jeszcze, iż pedały z natury są wredne. wiosną to się nasila. u niektórych szczególnie. ci niektórzy, mimo wiosny i wszechobecnego trendu w przyrodzie do parowania się, zamiast tego czynić - parzą się na coraz to kolejnych; ci niektórzy mogą też mieć za wysokie wymagania odnośnie przyszłego kandydata; ci niektórzy mają niebanalne sny, które czasem zlewają się z jawą.


szedłem sobie dziś plantami i zauważyłem na ławeczce siedzącego - w kaszkieciku (komentarz sobie podaruję, choć najbrzydziej nie wyglądał) - Pana z Zoologicznego. cóż spojrzałem na niego, on na mnie, więc radośnie 'cześć' mu rzuciłem. bo miło jest mówić 'cześć' tym, którzy woleli go czasem nie usłyszeć i udawać, że wcale nie siedzą na tej ławeczce, i że wcale nie patrzą, i że wcale nie udają, że nie zauważają. 
w nocy - co zauważyłem o poranku - w sieci buszował z kolei, od wakacji związany szczęśliwie, Pan Bezpłciowy. nasze 'serdeczne relacje' oraz wieczne 'pozostawanie w kontakcie' zawierają się w posyłaniu sobie ciągle zaczepek vel poke'ów na fb. dziś z kolei kliknął, iż lubi całe jedno moje foto, a także 2 na is. jak z kolei donosi flw, mimo przypływu jego uczuć do mojej osoby, nadal pozostaje on w związku. awesome!

(...)

piątek, 19 marca 2010

74. czyli ludzie listy piszą.

czy raczej mejle, pm i na gg.



[andrzej piaseczny: rysowane tobie]

ze skrzynki odbiorczej:

pan 3d*: kochanie, jak będziesz na is, sprawdź mi proszę czy mariuszkowi już się związek rozsypał czy nadal jest z tą gnidą. nick jeżeli dobrze pamiętam to ******. jakoś nic nie jest mi w stanie poprawić humoru, jakieś cudze nieszczęście by się przydało.
pjotruś pan: niestety nie mam dobrych informacji, jeśli is nie kłamie to nadal mu się nic nie rozsypało.
pan 3d: cholera, muszę szukać szczęścia gdzie indziej ;<
pjotruś pan: przykro mi, niestety żadnych nieszczęść nie znam. ale... (i tu następuje litania na temat mego poniedziałku). może to Cię pocieszy. 
pan 3d: nie nie, cieszą mnie tylko niepowodzenia osób, które mnie wkurwiaja. 
oraz wiadomość druga, tym razem od owego bezimiennego, z którym poodwoływałem spotkania, z powodów nadmiaru nauki. wiadomość krótka, acz treściwa: 'to kiedy laska?'. dobrze, że wiem iż nie używa on nigdy polskich znaków. mam nadzieję, że w tej wiadomości miały być jakiekolwiek polskie znaki... ;) 


ponad to referat za mną - tylko 50 minut się produkowałem, tylko kilka minut więcej niż powinienem. kolokwium kolejne za mną. i wróciłem na koniec świata. łikend w domu, parę deko do przodu.


*pan 3d jest moim kumplem. kropka.

(...)

poniedziałek, 15 marca 2010

73. czyli ponie-kurwa-działek.

(wersja posta nr: 8142654).


[perfect: wieczny dylemat]

to nie był dobry dzień. można nawet powiedzieć, że to był zły dzień.



oraz.
czuję się niepociumany emocjonalnie. (cokolwiek to znaczy).

(...)

sobota, 13 marca 2010

72. czyli szpinak.

nowy synonim orgazmu.



[ania dąbrowska: suicide is painless]

piszę sobie mój referacik. nudzi mi się niemiłosiernie. uczę się na kolokwium. nudzi mi się niemiłosiernie. z nudami razem nachodzą człowieka różne zachciewajki. mi się zachciało zasmażanego szpinaku. a że każdy pretekst do oderwania się od nauki jest dobry, po chwili już pędziłem z torbą do sklepu. (tym razem portfela nie zapomniałem).
szpinak mrożony, śmietana, gałka muszkatołowa, ziemniaki młode, koper, kefir, jajka. no i oczywiście jakieś ciacho masakrycznie słodkie, bo przechodząc obok, nie umiem odmówić pokusie wstąpienia do mej ukochanej cukierni.
szpinak cudownie zielony, w formie końskich bobków wielkości tej, jaka powstaje u kucyków wylądował w garnku. ogień zapalamy, szpinak się powoli rozmraża parując przecudownie i wiosennie wyglądając. masło, przypraw stos i zasmażamy. zasmażamy. zasmażamy. dodajemy śmietany. zasmażamy. zasmażamy dalej. (i ani grama czosnku! bo to zło w najczystszej postaci, a szpinak ma być niepokalany).
w międzyczasie tak zwanym, same obrały się ziemniaki. nawet się ugotowały. jajka się posadziły na patelni - tym razem nikt nie musiał się bawić w małego ginekologa, dokonywać rozkosznych skrobanek i usuwać zarodków; świeże jajka okazały się naprawdę świeże. i nawet udało się żółtka cudownie płynne uchować. kubek kefiru.


chwila ciszy. pomrukami przeszywającymi powietrze przerywana.
może to właśnie jest szczęście. do którego tak nie wiele mi trzeba ;).

(...)

czwartek, 11 marca 2010

71. czyli propozycja.

którą powinienem odrzucić.



[andrzej piaseczny: dotknięte - sprzedane]

'mogę do ciebie wpaść, coś obejrzymy, posiedzimy sobie, ferułeru'. tak. cokolwiek kryje się pod tym ostatnim słowem. nie pochodzi ona od Wiosennego. nie ma żadnej trzeciej czy innej szansy. dla niego nie ma niczego.
cytat pochodzi ze wspominanego już tu kiedyś stworzenia. na tyle mnie interesującego, że wciąż nienazwanego i nieochrzczonego żadnym imieniem, pseudonimem, nazwą. i tak pewnie pozostanie.


tymczasem czekam cierpliwie na nową filmową anię de. i nowy projekt muńka, ale to tylko dlatego iż pojawia się na nim anna maria jo., której jakiegokolwiek świeżego projektu próżno wypatrywać niestety.

k***a spadł ś***g.

(...)

poniedziałek, 8 marca 2010

70. czyli odkrycie.

 to niebanalne.



[owl city: the bird and the worm]

po pierwsze muzyczne odkrycie. czyli owl city. polecam niezmiernie gorąco w zimne wiosenne dnie.
po drugie. i to gorsze. ba, nawet najgorsze. odkryłem w żabce - klatka obok - wino. półsłodkie, czerwone. smakuje mi ono bez domieszki koli. to nie wróży dobrze mojemu referatowi i kolokwium. a jakbym tylko okresowo nie zapadał w nastroju spadki, to w żabce mieć by mogli co tylko bądź, a ja bym dzielnie pracę naukową uprawiał.
a miałem już spadków nastroju vel napadów melankoliji nie mieć. może trzeba to zrzucić na przesilenie wiosenne.
Wiosennemu krzyżyk na drogę i kamień młyński na szyję. stawiamy takiego na moście nad rzeką głęboką, o nurcie wartkim i każemy skakać.


z sukcesów mijającego dnia: jednak nie utopiłem się w wannie. jutro na 8. zapowiadają się bardzo ciekawe zajęcia. mam nadzieję, że nie usnę. i że apap uleczy głowę.
za literówki, brak ładu i składu przepraszam. siła wyższa ;)

(...)

środa, 3 marca 2010

69. czyli nieszczęścia chodzą stadami.

a jednemu ze stad przewodzę ja.



[grzegorz turnau: czas błękitu]

wczoraj dzielnie podróżowałem komunikacją miejską razy n. chodziłem sobie po mieście. aż wreszcie wylądowałem w aptece, celem nabycia tabletek na gardło i okazało się, że chodzę tak sobie i chodzę sobie chodząc, ale mój portfel ze mną krk nie przemierza. gdyż dziad jeden postanowił pozostać w domu. w kurtki kieszeni wewnętrznej. a kurtka wisiała sobie była w szafie.
krakowski matras kusi wieszcząc na witrynach swych 25% rabat na pozycje wszelakie. wchodzi piotruś, kupuje z wielką radością książeczkę. zaczytuje się w domu, z paragonu czyniąc milion razy złożony papierek i wysyłając w pizdu do śmietnika. worek zawiązuje i wynosi do kontenera.
nastaje nowy dzień. słońce radośnie świeci. ptaszki śpiewają. zamiast czapki, szala i rękawic piotruś zabiera ze sobą okulary przeciwsłoneczne. a słoneczko przewrotnie znika szybko i chłodno się robi. nic dziwnego, że leczę swe gardło od kilku dni, skoro nawet pogoda i słoneczko (!!) są przeciwko mnie.
tego samego dnia znajduje też właśnie nabyte czytadło w taniej książce. 4 razy taniej. jest już za późno. eh.

gdzie jest wiosna?! czemu pada śnieg?!


i jak widać jednak wsiadłem z powrotem.

(...)