sobota, 12 maja 2012

(648). czyli czas na oddech.

powietrze można wreszcie spokojnie wypuścić z siebie.


bardzo ważny sprawdzian w mej bardzo ważnej i poważnej korporacji zaliczony, zatem można rozpocząć łikend, można rozpocząć lenistwo trwające dłużej niż do poniedziałku. póki co nic nade mną już nie wisi poważnego. wszak nie można poważnie traktować nadchodzącej sesji, zaliczeń i innych tego typu smaczków z mego instytutu, w którym każdy jest taki milusiński, że aż słów podziwu czasem brak :).
w naukowym międzyczasie zajmowałem się oczywiście pracowaniem - niestety nic nadzwyczajnego, zajmowałem się także narzekaniem na upał - jak to dobrze że nadeszli zimni ogrodnicy wraz z zośką, wreszcie można odetchnąć. jednak udało mi się też powitać, przelotnie niestety tylko, na krakowskim bruku Tahoe zmierzającego na Wschód. 




i tyle muzycznych nowości poodkrywałem, że nie wiem kiedy będę miał czas się wreszcie z nimi na spokojnie zapoznać. i lambert, i ting tings, i june i czekam jeszcze na little boots i diane vickers. oh oh oh, mówiąc krótki :D

[...]

2 komentarze:

  1. Serdecznie gratuluję zdanego egzaminu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się znów powtórzę i napiszę, że ten teledysk jest dziwny. No bo dziwny jest no :p
    I wcale mnie to zimno co naszło nie cieszy, było już tak cudnie ciepło, wręcz upalnie, i się znów skiepściło. I gdzie te krótkie rękawki, gdzie krótkie spodenki, które by już wkładać było można, no gdzie?

    OdpowiedzUsuń