sobota, 5 maja 2012

(645). czyli wracamy.

do krk oczywiście.


a krk powitał mnie mokro. mokro na polu, a nie tam gdzie być powinno po przyjeździe tutaj. eh. oczywiście pogoda to była wprost idealna na mój brak parasolki, na trampki, krótkie spodnie i tiszert. idealna.
pierwsze pytanie po przebudzeniu brzmiało - jaki jest dziś dzień tygodnia. weekend dłuższy spędzony na Końcu Świata (aż szkoda, że nie w tradycyjny sposób w krk, ale nauka, nauka, nauka) sprzyjał lenistwu, przeplatanemu nauką (wszak bardzo ważny sprawdzian już za tydzień) oraz łapaniu słońca na wsi (o dziwo nawet mnie chwyciło i już nie wyglądam jak eskimos, a co najwyżej mieszkaniec skandynawii). sprzyjał także zaburzeniu poczucia czasu. wszak nic szczególnego się nie działo.
po ogarnięciu iż to jednak dziś sobota, a nie piątek lub co gorsza inny poniedziałek należało zająć się tym co ważne, czyli sprzątaniem, odkurzaniem, zakupami, gotowaniem i praniem, czyli tym wszystkim co nie jest nauką. na sam koniec nie pozostało mi już nic innego jak tylko zrobić sobie kolejny kubeczek kawy i zalec nad książkami arcyciekawymi i arcyżyciowymi. ku chwale palestry.




niech ten maj będzie choć na półmetku, druga jego połowa zapowiada się o wiele przyjemniej!

[...]

2 komentarze:

  1. wścibski yomosa pyta co będzie w drugiej połowie maja? :)

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdzie mokro być powinno?
    Brawo za krótkie spodenki i trampki :)
    Maj to lepiej niech zatrzyma się i to na długo, w dniu najbardziej nam pasującym, czego Tobie, sobie i wszystkim życzę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń