innymi słowy to już trzeci poniedziałek z rzędu. trzeci szewski poniedziałek. nie wysypiam się wcale mimo iż przesypiam ponad 8h. o poranku odstraszam wyglądem zombie ludzi na przystanku i w autobusie. pewnie dlatego nikt koło mnie nie chce siadać. w pracy morduję wzrokiem wszystkich, którzy się ruszają i robią niepotrzebny rejwach przeszkadzający mi w pisaniu. dziś padło na szefa. cóż odmienne wizje pisarskie jednak bywają niezbyt wskazane, tym bardziej gdy trzeba uznawać - moim zdaniem bez powodu i potrzeby - te nie-własne i pompować pismo do rozmiarów coraz większego i pustego w treść balonika.
posiedziałem, popisałem, miałem potem udać się na zajęcia by jakiegoś wewnętrznego spokoju zaznać. jednak dotarłszy do rynku, odwiedziwszy księgarnie, oraz poprzebijawszy się przez tłumy turystów, gołębi, dzieci i innego dziadostwa kręcącego się pomiędzy kramami ze szwarcem, mydłem i powidłem, mój cudowny humor zaczął zwyżkować, co mogło się skończyć tylko upolowaniem autobusu i udaniem się do domu. na szczęście po drodze była cukiernia, a w niej babeczka z budyniem i owocami, w sklepiku obok była czekolada. w domu czekało mnie gotowanie rzeczy cudownych. jak to dobrze jest mieć wszystkie potrzebne składniki przygotowane 'na wszelki wypadek'. po pół godzinie już raczyłem się penne z kurczakiem i cukinia w sosie śmietanowym. powoli humor wracał. powoli.
do jego całkowitej poprawy zabrałem się za wieeelkie porządki. łazienka, kuchnia lśnią jak nigdy. mój pokój w sumie też. na dobrą sprawę wyrosła ze mnie dużo lepsza pani domu od mej współlokatorki. współlokatorki wciąż nieobecnej. dzięki czemu mogłem na spokojnie spotkać się z pewnym zakurzonym już nieco znajomym.
i niech już będzie za tydzień!
[...]
Pompowanie tekstów to moja zgubna specjalność. Niestety, zazwyczaj merytoryczna wizja tekstu spływa od szefa, ja mam tylko ją ubrać w słowa... :/
OdpowiedzUsuńbosz, jak czytam o cukiniach w sosie śmietanowym to mam mocne postanowienie: kandydatów na związkowców trzeba sprawdzać pod kątem umiejętności kuchennych :x ruchałbym bo jadłbym, prawie haiku...
OdpowiedzUsuńZ tego, że nikt koło Ciebie w autobusie nie chce siadać to ja bym się akurat cieszył. Objawia się tu moja totalna aspołeczność ale nie cierpię gdy się ktoś obok gramoli na miejsce, szczególnie jeśli wiele podwójnych wolnych jeszcze jest dostępnych. Okropność!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
To może jednak zacznę puszczać Ci poranne sygnałki nieco później? :P
OdpowiedzUsuńA na danie idę, przy okazji sprawdzę każdą dziurę... czy ładnie posprzątałeś :D
Pozdrawiam urlopowo :)