sobota, 29 listopada 2014

knajpy

zwykle we wszelkich miejscach, które odwiedzałem, zwracałem przede wszystkim uwagę na dobre jedzenie; ładna lub przyjazna obsługa była na drugim planie, ot miły dodatek.
od ponad roku mam swoją ulubioną śniadaniownio-lunchownie. bywam co najmniej raz w tygodniu, acz zwykle kilka razy.
karta ulegała drobnym modyfikacją, czego ja nawet nie zauważałem, zamawiając to co zawsze. okazało się w pewnym momencie, że były to dania spoza karty. ale czegóż się nie robi ;)
było to jedno z niewielu miejsc, gdzie nie raziło mnie skrócenie przez obsługę dystansu i zwracanie się do mnie w drugiej osobie (liczby pojedynczej).
chłopcy byli hetero, ale całkiem dobrze się na nich patrzyło i gadało.

jakież było moje zadziwienie i  zasmucenie pewnego poranka, gdy za barem dojrzałem panią i usłyszałem w odpowiedzi na moje cześć dzień dobry. po kilku kolejnych wizytach, okazało się, że połowa obsługi się zmieniła, w tym wyparowała ta najfajniejsza.
chyba jednak bariści mają znaczenie.
teraz jednak trzeba się zaprzyjaźnić z nowymi, bo jest za smacznie. choć już nie tak samo.




<3 ;)

czwartek, 13 listopada 2014

wróżka

kiedyś prawdę miała mówić i zdradzać cyganka lub inna wróżka/szeptunka czytająca z dłoni, fusów czy kart.
dziś wystarczy wejść na fb. poprzeskakiwać znajomych kilku osób z którymi się jest związanych zawodowo, trafić tamże na gejowskie twarze kojarzone z ulicy lub targowisk wszelakich by wiedzieć wszystko.
jakie to proste! choć trochę czasochłonne.
pytanie tylko jakie efekty ma przynosić.
obstawiam żadne ;]

środa, 5 listopada 2014

dobro

ciekawe czy opłaca się być/bywać dobrym człowiekiem i wyświadczać drobne lub mniej przysługi.

czasem trudno odmówić, z powodu różnych sentymentów; i tak się poświęca swój czas dla osiągnięcia cudzego celu w imię nie do końca wiadomo czego.

podobno dobro wraca.
pytanie tylko czy zawsze; czy może jednak czasem ma się w globalnym rozrachunku tylko wrażenie bycia wyruchanym.
pozostaje tylko poczekać do kolejnej lub lustrzanej sytuacji.

poniedziałek, 3 listopada 2014

zerkamy

liamek usadowił się na ulubionym miejscu od przejścia zastanawiając się kto - jeśli w ogóle - usiądzie obok.
w autobusach bezmiejscówkowych zwykle mordercze spojrzenie odstrasza skutecznie intruzów na tyle, że liamek bywa jedyną solo siedzącą osobą w całym pojeździe.
w pociągach z obowiązkową rezerwacją miejsc zadanie jest trudniejsze. pozostaje liczyć na łut szczęścia, że nie dosiadzie się nikt, albo dosiądzie się ktoś wart uwagi. jedno i drugie graniczy z niemożliwością.
pociągi ostatnie niedzielne na trasie stolica obecna - stolica dawna kursują dość obłożone. siedział więc liamek i mierzył wzrokiem wszystkich wsiadających. nie było najgorzej. o dziwo nawet jeden nie najgorszy przypadek zatrzymał się przy rzędzie zajmowanych przez liamka foteli. i stał. powiesił płaszcz. i patrzył. liamek zmierzył ów wzrokiem i jak na dżentelmena przystało wstał robiąc więcej miejsca, by ów mógł się łatwiej usadowić.
do odjazdu czasu pozostawało nadal wiele, liamek wodził wzrokiem za kolejnymi pasażerami, jego współtowarzysz podróży takoż. za tymi samymi w dodatku.
dobrze dobrane spodnie, nawet przyzwoita koszula, zarost. nic tylko zerkać; niby przypadkiem ześlizgując się wzrokiem z krajobrazów za oknem. albo łapać inne okazje. i tak można obustronnie się bawić.
obserwacje baczne pozwoliły odkryć co studiuje, w jakim jest mniejwięcej wieku. mega sukces.
pociąg dojeżdżał do krk.
nie wie pan jak duże mamy opóźnienie? na tak postawione pytanie liamek udzielił nawet wyczerpującej odpowiedzi, nawet miło się uśmiechając [co mogło wyglądać jak grymas bólu].
po kilku minutach pociąg osiągnął cel a płomienny romans się zakończył.
kiedyś mógłbym stać się bardziej kontaktową personą; szczególnie gdy pretekstów mogłoby znaleźć się wiele.

***
doktorowi S liamek dziękuje jak zawsze. za różne rzeczy :)